Książka Magdaleny Makarowskiej „Schudnij pysznie jesienią i zimą”

Mając książkowe „ADHD”, kiedy tylko dostałam egzemplarz w swoje ręce, rzuciłam wszystkie zajęcia, odpakowałam paczkę i zaczęłam czytać. Początkowo dość sceptycznie, gdyż  przewertowawszy szybko parę stron, nie byłam pewna, czy przepisy w tej książce są na prawdę dietetyczne…
Ale zaczynając od początku! :)

Spodobało mi się, że autorka zaznacza jesienno-zimową porę jako odpowiednią na odchudzanie.
Zimniej = większy wydatek energetyczny = większa całkowita przemiana materii. Podpowiada  również jak można zmaksymalizować tempo zrzucania tłuszczyku na zimę, a nie jego magazynowania, do czego jesteśmy przyzwyczajeni zimową porą.

Autorka rozważa zalety i wady różnych produktów słodzących. Od cukru, stevii, melasy, fruktozy
i innych. Poleca fruktozę i stosuje często w swoich przepisach (np. w domowej roboty dżemach).
Trzeba jednak pamiętać, że według ostatnich badań, to właśnie fruktoza będąca składnikiem syropu fruktozowo-glukozowego jest jedną z przyczyn rosnącej otyłości Amerykanów. Faktem jest, że ma niski indeks glikemiczny, ale częste jej spożywanie powoduje m.in. wzrost stężenia trójglicerydów, złego cholesterolu i ciśnienia krwi. Oczywiście, jeśli od czasu do czasu posmarujemy kromkę chleba łyżeczką dżemu z fruktozą – nic nam się nie stanie :) Jak we wszystkim liczy się umiar.

Podzielam poglądy autorki i sama również apeluję, aby spożywać więcej produktów alkalizujących nasz organizm. Niestety w większości jesteśmy zakwaszeni a nawet o tym nie wiemy. W tej książce macie wymienione wszystkie objawy świadczące o zakwaszeniu organizmu, prowadzące do wielu przewlekłych chorób. Warto zaznajomić się z nimi i zastanowić, czy np. nasze przewlekłe zmęczenie nie jest skutkiem zakwaszonego organizmu.

Autorka podkreśla zalety kiszonek, (o czym również niedawno pisałam na swojej stronie) oraz
innych produktów naturalnie wspomagających nasze ciało.

Następnie podaje gotowe pomysły na 7 tygodniową, smaczna dietę, o obniżonej ilości węglowodanów (w szczególności prostych) – i to jest super. Jest tam również lista zakupów na cały tydzień, co ułatwia planowanie posiłków.

Kwestią, w której nie do końca zgadzam z autorką jest zalecanie przez nią nie łączenia w posiłkach białek i węglowodanów. Moim zdaniem, jeśli łączymy chude białka (chude mięso, ryby czy chude wędliny albo twaróg) z pełnoziarnistymi węglowodanami i warzywami, jest to świetny,  łatwostrawny posiłek. Jedynym momentem, kiedy nie powinniśmy łączyć białek i węglowodanów  to – TŁUSTYCH białek. Głównie chodzi o negatywne połączenie tłuszczu i węglowodanów, które podwyższając poziom glukozy we krwi powodują wyrzut insuliny, która nie tylko obniża nam poziom cukru we krwi, ale również pomaga w transporcie tłuszczów z jedzenia do tkanki tłuszczowej. Najgorszym przykładem takiego posiłku byłby schabowy w panierce albo smażone tłuste mięso z frytkami :) Ale takich przepisów w tej książce nie uświadczycie! :)

Przepisy są smaczne i w większości bardzo proste. Sama już parę wypróbowałam (chyba oczywiste! ;) ) np. tarta z warzywami i fetą, której podstawą nie jest zwykłe ciasto, ale zdrowy mix z otrębami (pyycha), albo placuszki serowe z migdałami (ale nie użyłam fruktozy, ale xylitol), czy spaghetti z cukinii (świetny pomysł, zastosuje u mnie na stronie!).

Ewa Trusewicz, dietetyk